To że myjecie regularnie zęby, używacie nici dentystycznej lub irygatora nie oznacza, że nie będzie powstawał kamień nazębny.
Wpływ na powstawanie kamienia nazębnego ma wasza dieta lub przyjmowanie leków, a nawet twardość wody w kranie.
Kamień to po prostu zmineralizowany osad. Używanie dobrych past usuwających osad może spowolnić powstawanie kamienia, ale nie gwarantuje, że w ogóle nie powstanie.
Duży problem stanowi woda w kranie i jej twardość. Przecież czajnik też regularnie się czyści, a mimo to powstaje tam całkiem sporo kamienia.
OK, powiecie zaraz „ale ja mam filtr w domu i mnie ten problem nie dotyczy„.
Ale pijecie soki, napoje, piwo, wodę mineralną. Wszystko to jest wysoko zmineralizowane. Z jednej strony picie wody mineralnej jest zdrowe, ale z drugiej powoduje powstawanie twardych osadów na zębach.
Duży problem mają sportowcy, którzy wlewają w siebie dużo wody i napojów izotonicznych.
Ja np. wypijam dziennie ok. 4-5 litrów wody. Piję naprzemiennie wodę źródlaną (tę z mniejszą ilością składników mineralnych) i wodę mineralną, żeby zmniejszyć tendencję do powstawania osadów na zębach i nerkach.
W zapobieganiu może skutecznie pomóc nam szczoteczka soniczna lub ultradźwiękowa.
A jak usunąć, gdy już mamy całkiem sporo kamienia na zębach? Najlepiej u stomatologa przez piaskowanie. Nie łudźcie się, że zrobi to jakakolwiek pasta. Trzeba wydać 60-100zł i skorzystać z profesjonalnego zabiegu.
Ja skrobie i też schodzi, i też mam jakieś naloty prawie codziennie, jak idę myć zęby wieczorem to widzę że już jest a rano jeszcze nie było kamienia, albo nawet pod językiem czuje czasem już w połowie dnia, to chyba od kawy bo pije 3-4 litry dziennie, dieta chyba mi nie szkodzi bo właściwie jem od święta albo jak już muszę to się nie zdarza często przy tej ilości kawy z mlekiem nie chodzę głodna.